Anioł Tadek
Żył anioł Tadek. Z miną srogą,
Nigdy za kołnierz on nie wylał.
Z twarzy podobny do nikogo,
No a ze skrzydeł - do motyla.
Chciał mieć orłowe skrzydła, ale
Pan Bóg motyle mu przydzielił,
Więc płakał nad tym Tadek stale
(Szczególnie rzewnie przy niedzieli).
Nie było w życiu mu anielsko,
No bo pomyślcie przecież sami:
Jak unieść stukilowe cielsko
Miał motylimi skrzydełkami?
Wciąż pił, by stłamsić ból, co dławi,
Albo by kaca wybić klinem,
Aż aureolę swą zastawił
"Pod Wyliniałym Serafinem".
Nie miał do kobiet szczęścia Tadek.
Śmiały się z niego anielice...
Aż raz rzekł mu znajomy diabeł:
"Ty spróbuj szczęścia w polityce!"
Spróbował zatem, tak dla hecy
Co mu się uda zepsuć w kraju.
Dokonał wiele. Tylko w plecy
Ciągle go skrzydła uwierają.
I zebrał forsę, by wykupić
Swą zastawioną aureolę,
Lecz święty Piotr drze się jak głupi:
"Wrócić do raju - nie pozwolę!"
Nie przejął tym się. Szepnął: "Trudno.
Nie tęsknię zbyt za aniołami"...
* * *
A ja tu mam nowinę smutną:
Tadek na ziemi będzie. Z nami.
.