Monolog ducha marynarza
Nasz statek pływał wiele lat
Aż kiedyś w noc deszczową
Na środku morza raptem wpadł,
Na górę wpadł lodową.
Krzyknąłem, że najwyższy czas
Do szalup pędzić teraz,
Nim woda ta zatopi nas,
Co się pod pokład wdziera.
A bosman na to: „Nie, niet, no;
To nie jest dobra rada.
Najpierw ustalić trzeba kto,
Kto za to odpowiada.
Sumiennie – tak od A do Z
Komisję śledczą teraz
Wybierzmy, by przesłuchać wnet
Pierwszego oficera.
A za godzinkę, albo dwie
Wypowiedź tego pana
Dogłębnie skonfrontuje się
Z zeznaniem kapitana.
Że dziura w burcie – też mi coś –
Każdy wrzeszczeć potrafi.
Ty protokolant będziesz, boś
Brał lekcje stenografii.”
Niestety nim komisja się
Do faktów dokopała,
Statek już dawno był na dnie,
A z nim załoga cała.
* * *
Kto powie: „Był uciekać czas.”
Będzie miał trochę racji,
Lecz nie doceni silnej w nas
Potrzeby demokracji.
.