Stanisław Vincenz
nie przeczyta czterech tomów
o twojej krainie,
chyba że doktoranci,
którzy czytają nawet historie
o ludach malgaskich
i wierzeniach Tofalarów.
Twoje dzieło
odpływa w mgłę,
jak kończący służbę
rzeczny parostatek,
zostawiając na koniec
milknący i nieco chropawy
sygnał syreny.
Do Huculszczyzny
łatwiej dziś przecież dostać się
autem, Internetem albo
po prostu palcem po mapie,
bo wszyscy zostaliśmy
globalnymi turystami.
Nawet z zachodów słońca
robimy dziś skróty,
więc musisz zrozumieć,
że zabrakłoby nam cierpliwości
na wysłuchanie chociażby jednej
twojej opowieści.