Przy szklance whisky
wiruje mi nad głową, zmieścił się
do szklaneczki z grubym dnem.
Poza tym jest cisza, która łagodnie
siada obok, nie stawiając żadnych pytań.
Nikt nie krzyczy, ani nie wymachuje rękami.
Zegar na ścianie tyka, z czego wnioskuję,
że świat się jeszcze nie skończył.
Jest gorąco, ale nie otwieram okna
ze strachu przed komarami. Tyle razy
planowałem założyć moskitiery na okna,
ale nie wyszło. Włączam płytę
(taki jazz na wibrafonie). Nie pasuje,
do tego fragmentu życia.
Muszę to wszystko poskładać.
Gniew niech wróci do ciała,
oczy do laptopa, niebo nad mój dom,
a mózg do swojej kryjówki,
czyli do czułości, a raczej wspomnienia
o tym jak wróciłaś po niezdanym egzaminie
a ja wiedziałem, że Twój smutek
należy do mnie.