Oh łaj łzy.
co widzisz w cebuli – zamach stanu.
Jak szlachetnie bronisz człowieka przed zupą,
jakbym po łyżce bulionu miała paść trupem.
O Łajzo emocjonalna, neurochemiczna divo,
w hormonalnym blenderze mieszasz dopaminę z dramatem,
kortyzol z plot twistem,
bollywoodzką dramę z elementem akcji,
gdzie każda drobna sprzeczka dusi się sous-vide.
O Łajzo bazalna — bulion w ludzkiej czaszce:
dobry, gdy zatęsknisz,
a na co dzień – tylko do gotowania
kolejnych problemów.
Gdybyś zniknęła choć na chwilę,
wszyscy mielibyśmy zimne nóżki:
przezroczyści, bez smaku i bez sensu.
Łajzy wszędzie! W garnku, w windzie, w teatrze, w autobusie —
ciągle coś bulgocze, pryska, kipi.
Wystarczy szczypta zdarzenia,
a ty, świecie, już mnie zmieniasz!
