połknęłam niebo
hej! smutasku coś ci powiem
tylko przyjrzyj się uważnie
proszę powiedz jednym słowem
jaki dzisiaj świt jest ładny
że różowy? oklepane
a że wietrzny? nie nowina
może popatrz poza ramę
nowa era się zaczyna
kącik w lewo kącik w prawo
i już maska klauna leży
jakby twoją była twarzą
odnowioną farbą świeżą
a świt niech się sam wymyśla
i zagląda w lustro blade
hej! smutasku w górę usta
połknij niebo choćby całe
- dośrodkowy -
wiersz to takie coś jak bibuła
co wchłania nadmiar atramentu
choć czasem plama bywa duża
on nie nabiera prozy wstrętu
on się układa własnym wzorem
w kropki kropeczki wielkie kropy
wyraża swoją twardą wolę
analizuje własne kłopoty
i za nic ma krytyków słowa
że o czymś przecież być powinien
lubi się sobą poużalać
nikomu wszak nic nie jest winien
wiersz chochlik czasu i fantazji
jak skrzat zza biurka cicho skrobie
że ciągle tańczy z wietrzną wizją
między realem a czymś w sobie
.