spowiedniczka
siostro w białej sukni
każdym listkiem mnie rozliczasz
z przedwczorajszej kłótni
z samą sobą gdy na niebie
przeliczałam gwiazdy
i szukałam w mroku ciebie
twojej sukni jasnej
by wyszeptać ci to wszystko
co mnie w duszy świerzbi
kiedy trzyma mnie w ramionach
cień płaczącej wierzby
jesteś moją powierniczką
nie dla niej łzy moje
z tobą pragnę być tak blisko
jak rąk ciepłych dwoje
.
jeszcze się nie wzbiłam w niebo
póki nogi ziemię depczą
póki wiara kroczy ze mną
miłość pachnie wciąż w powietrzu
jeszcze kwitnę na pociechę
pustych miejsc co mchem zarosły
by się barwić snów oddechem
niczym świeży obraz wiosny
tak szczęśliwej jak istnienie
smaku . dźwięku i struktury
co wypełnia pustkę we mnie
kolorując tło ponure
to niewiele lecz tak dużo
kiedy mijam kręte drogi
nieustając w tej podróży
krótkiej . nikłej . nazbyt srogiej
.
przez powietrze płynie światło
wszystkich wybarwionych wspomnień
których niespodziana łatwość
zaraźliwie biegnie do mnie
jak borderlinowska mara
spada pod powieki nagle
wyciągając gdzieś z zanadrza
białe pióra i.skry diable
patrzę w przeszłość i przyszłości
obiecuję żółte gruszki
kiedy senną głowę moszczę
na obrzeżu twej poduszki
.