Andro-meno-pauza (06)
~ Bertrand Russell
Kochaliśmy się jakby miał nastąpić koniec świata. Kiedy oswoiliśmy podniecenie i wygasiliśmy ostatnie drgania, przytuleni do siebie nadzy kochankowie, milczeliśmy odpoczywając. Pierwsza przerwałam ciszę:
— Przypomnij sobie wczorajszy dzień, przypomnij sobie tę zapatrzoną w siebie kobietę – mówiłam patrząc na niego. Zauważyłam jak przymknął oczy i pierwszy raz się uśmiechnął. – Tak, tę, której powiedziałeś o menopauzie. Podobała ci się przecież… Poczęstowałeś ją drinkiem… Gadaliście. Coś drgnęło… I dlaczego się wystraszyłeś… że się nie uda, że się ośmieszysz, że lepiej zawczasu uciec?
— Dosyć – jęknął. – Czy jutro jak się obudzę… czy będziesz przy mnie?
Z zamkniętymi oczami opuścił głowę na moje piersi i zaczął ponownie ssać sutki. Był odprężony i zarazem bardzo podniecony. Przesuwał wargi od jednego do drugiego, powoli zsuwał się do pępka, ostrożnie, jak badacz na krawędzi krateru, okrążał językiem i kontynuował badania.
Szalałam z podniecenia, czułam, że przez całe moje ciało przebiegał dreszcz rozkoszy. Jego usta zamykały się wokół klitoris, powoli zaczynałam dochodzić, Ambroży zaciskał delikatnie wargi, traciłam kontrolę. Wchodził we mnie po raz drugi, trzymał mocno moje biodra obiema dłońmi, kiedy rzucałam się na pościeli w paroksyzmach rozkoszy.
— Gabrielo, kochanie, uważaj, za chwilę wytrysnę. Nie mogę już. Co ty ze mną robisz?
Wystrzelił z całą siłą, proporcjonalną do wybuchu wulkanu. Wydawało się, że wypijał ze mnie całe życie.
Układaliśmy się po raz drugi i próbowaliśmy zasnąć. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że miłość, że seks może oznaczać taki spokój i takie zrozumienie. Nigdzie już nie musimy dążyć, jesteśmy u celu. Odkrywamy nowe obszary miłosnych uniesień.
Ambroży oddychał miarowo. Spał czy udawał? A ja zastanawiałam się, w jaki sposób wspólna noc w łóżku wpłynie na nasz związek, jak się poczujemy, kiedy staniemy twarzą w twarz w świetle poranka. Przytulam się do niego i próbuję usnąć, jednak moje ciało wciąż drgało i nie pozwalało na sen. Wręcz przeciwnie, miałam ogromny apetyt na seks. Chyba zwariowałam?
Nie spał. Rozmyślał. Nigdy po śmierci żony nie prowadził żadnej kobiety do swojej sypialni, nawet tej wynajętej na godziny. Zwykle był zapraszany przez nie. Po wszystkim wymykał się przed świtem, zniesmaczony i z poczuciem winy wobec swojej małżonki. Dzisiaj zupełnie inaczej się poczuł. Zakochał się właśnie w tej skomplikowanej kobiecie, zupełnie wbrew swoim zasadom i na przekór wszystkiemu. Zakochał się w androgenicznej, na wpół rzeczywistej, odjechanej istocie o włosach srebrzystych niczym łuski pstrąga. Przez cały czas myślał o poranku… Czy kiedy otworzy oczy, to zastanie ją obok na poduszce? Bił się z umysłem. Spojrzał na Gabrielę, wstał i zapalił wszystkie światła w całym domu, włączył ulubiony kawałek zespołu Omegi – „Dziewczyna o perłowych włosach”. Wyciągnął ją z łóżka, prosząc do tańca. Oszalał jak dwudziestolatek i o trzeciej nad ranem, nagi, poprosił o jej rękę.
Przytulona do niego w tańcu, ciągle w menopauzie, myślała, że będzie mieć najcudowniejszego męża pod słońcem.