mama...
wymyka się konwenansom
wciąż kolorowa
gładzi drewniane koraliki różańca
które jak domino
osiadły na wszechwieczności
odkrywa każdy dzień na nowo
i nieważkość wolną od przymusu
czasem obok wpadają
na siebie zegary
szkiełka czasu tak samo
trwałe w nieistnieniu jak myśli
przychodzące i odchodzące w niepamięć
wiernopoddańcze matki
przysiadają na chwilę by napełnić
miłością z mlecznych piersi
obłaskawić głody i wykarmić obietnice
aby na powrót powracać po oczyszczenie
otula się karminowym szalem
dziewiędziesięciopięcioletnia dziewczynka
bo serce lubi czerwień...