Kolejne podejście do historii cywilizacji
Spaliło się już tyle imion, ołtarzy
i sklepików z tytoniem, a cisi wciąż
nie posiedli Ziemi. Odpuszczaliśmy
naszym winowajcom, kręciliśmy
modlitewnymi bębenkami, a ofiary
nasze były lepsze od ofiar sąsiadów.
Pewnej nocy, gdy zgarnęliśmy popiół
z głów, ujrzeliśmy ogromną, szklaną
i zimną twarz Kosmosu. Nieruchomą,
bez cienia zdziwienia, czy tajemnicy,
bez pieśni na ustach, nieczekającą
na nikogo. Samotną, niezabiegającą
o uwagę, czy towarzystwo, pustą
i niezachęcającą. Znów zaczęliśmy
kręcić bębenkami i składać ofiary,
lepsze od ofiar naszych sąsiadów….
Przepraszam tych, którzy skomentowali mój poprzedni wiersz, za jego usunięcie i tym samym za przepadek komentarzy.