List do mojej góry
w płaszczu z kamieni.
Ciężko Ci
w smagajacym wietrze.
Od tysięcy lat leżysz
na tym samym boku.
Nie skarżysz się na swój los.
Czasem wtulasz się
w białe, kłębiaste obłoki.
Czasem patrzysz zalotnie
na smukłe jodły.
Czasem zazdrościsz
przelatującym ptakom swobody.
Czasem chowasz się pod
białym puchem śniegu.
Czasem pobłażliwie
uśmiechasz się do turystów,
zaskoczonych twoim
surowym pięknem.
Odwzajemniasz zainteresowanie,
patrzysz na nas z miłością.
Lubisz gdy Cię odwiedzamy.
Bądź spokojna, wrócimy tu.
Nie jesteś sama, zostawiamy potok.
Obejmie Cię wstęgą swoich ramion
i będzie opowiadał ciekawe historie.
Zostawiamy ci jaskry,
szarotki i polne trawy,
będą ozdobą w twoim kwietnym wianku.
Zostawiamy ci mech i paprocie,
niech osłaniają twoje kamienie serce.
Bądź spokojna, wrócimy tu.
Śpij i śnij
o kolejnych wyprawach
na twój szczyt.