Szkarłatne chryzantemy
Sływa i kapie krew
Z niej zaś wyrastają
Szkarłatne chryzantemy
Zapuszczają one korzenie
Pną się po moich nogach
Kwitną w ciemności
Ja jak posąg stoję
Pochylona
Z pustym wzrokiem
Jestem ich pożywką
Ostatnia wieczerzą
One odurzone słodyczą krwi
Chylą ku dołowi swe kwiaty
Jestem dla nich Bogiem
A one zaś mi przypominają
Krnąbrne dzieci
Razem w syntezie
Słuchamy swoich oddechów
Czekając wzjamnie
Na te ostatnie
Wyziewy powietrza