pawim piórem
słowem nie umiem oddać
piękna miękkich obłoków
których świetlista postać
odbija się w moim oku
i pragnę wziąć pędzel w rękę
by jak Wyspiański błękitnie
na blejtram nanieść to piękno
co niebo barwi tak ślicznie
ale póki co słowem
pragnę ogarnąć piękno
miękkich chmur na tym niebie
pod którym żyć mi przyszło
białe białe bialusieńkie
jak owieczki hen na hali
jak poeta pragnę miękko
pięknem słowa je ocalić
.
wyrojone sny poranne
kapią miękko na poduszkę
ja przewracam się przez ramię
i lokuję je za łóżkiem
tańczą sobie na podłodze
a ja lewym okiem patrzę
jak snop iskier wznieca płomień
by grać sztukę jak w teatrze
prawym mierzę twardość sceny
i publice puszczam oko
zapraszając ranną wenę
pragnę unieść się wysoko
tak by opaść na biel karty
słowem jak aksamit miękkim
pomalować tło dell'arte
najzwyklejszym ludzkim pięknem
. fantasmagorie .