na wahadle
nawet najczarniejsza chwila
mieści w sobie kolor tęczy
z której tworzy szansy pryzmat
nie pozwala się zadręczyć
tak do końca i na amen
choć się końcem życia zdaje
zawsze można kolor znaleźć
by rozświetlić tło rodzajem
tej nadziei co ukryta
w dobie najczarniejszej treści
daje znaleźć w manuskryptach
snów drogowskaz co pomieści
cały rodzaj i koloryt
niebywałej wszechstronności
na palecie miesza dosyt
od rozpaczy do miłości
.
spójrz . zebrałam wszystkie gwiazdy
w jednej dłoni jak naręcze
z łąki nieba tak przepastnej
jednocześnie tak maleńkiej
jak to moje gwiazdobranie
w wierszu co rymami srebrzy
i próbuje stać się dla mnie
czymś do czego dusza dąży
czy to luna czy to gwiazdy
wciąż mieć pragnę pełne dłonie
tych słów co biel karty barwią
wzniecając poezji płomień
na przepastnej łące nieba
gdzie się roją lądy nowe
i gdzie rodzi się potrzeba
by się dzielić słowa słowem
.
płyną po niebie sny nocy letniej
niczym obłoki w rym haftowane
póki z pościeli w świt nie ucieknę
by móc zamoczyć pióro w atrament
i namalować nim błękit nieba
pod którym rodzą się senne wiersze
dla których usta jeszcze chcą śpiewać
pomimo wszystko żyć chce się jeszcze
płynę wraz z nimi w strony nieznane
tam gdzie się szczęście rodzi codziennie
dopóki czuję w piórze atrament
razem ze snami pod niebem biegnę
. fantasmagorie .