Żaba w uchu
zdarzyło się, chyba z nudów,
że żonglowałem desygnatami
słowa „śmierć”.
Większość z nich
była całkowicie pusta,
bez kształtu, dźwięku,
czy zapachu.
Ale jeden z desygnatów,
mający nieco treści,
wpadł mi do ucha
i przybrał postać
skrzeczącej żaby.
Żaba nie dawała mi spokoju
przez następnych
czterdzieści lat.
Musiałem wysłuchiwać
jej upierdliwych skrzeków,
próbując je zagłuszyć
słowem, obrazem, dźwiękiem
czy dotykiem.
Żaby nie dało się wyciągnąć,
więc zacząłem ją traktować
jakby była częścią
mojego ciała.