Kamień
Groźnie syczy piaskowiec pąsowo rozgrzany,
Łzą pylistą i płową powoli kruszeje,
Słabną kościelne mury, pałacowe ściany.
W rytm huku drżą kolumny wysmukłe i białe,
Jak brzoza osaczona rudym wielogrzmotem,
Z wolna chylą się wieże, w dymie pociemniałe,
Dachówki odpadają z kolczastym łoskotem.
Katedra wśród tańczących, łakomych płomieni
Wieńcem blasków, welonem dymów otoczona,
Pocałunkiem upału zatruta śmiertelnie
Kamienną skargą szumi, trzeszczy - wreszcie kona.
Gruzy kryją nadzieję, miłość, żal i wierność,
A całun na nich kładą – błękitnawe cienie…