Czy to coś zmienia
próbują zgłębić siły ciążenia
tajne aspekty. A pigmej bosy,
pyta się żony. Czy to coś zmienia?
Ponownie rano muszę wyruszyć,
by coś wieczorem wrzucić do gara.
Nie zmieni tego zastęp geniuszy,
chociażby nawet się ostro starał.
Mógłbym do miasta się przeprowadzić
i się zachwycać prostym bananem.
Wolę stek z dzika i miód ze spadzi,
niż pierdzieć w fotel wciąż przed ekranem.
Ktoś mi postawił za warsztat dwóję,
Pewnie kurs właśnie skończył dręczenia.
Choć na nią bardziej on zasługuje,
niech stawia, w końcu nic to nie zmienia.
Zupy się z tego nie nagotuje
Ani nikt książki nie wyda za to
Przecież czy piątki będą, czy dwóje,
nie będę przez to wciąż „adirato”.
Niech daje szóstki w lewo i prawo,
licząc na poklask i wdzięczność stałą.
Żeby się poczuć przez chwilkę klawo,
tak mało życie go kołysało.
Niech ego kształtem przerasta Andy
i się rozwija w nim wciąż ambicja.
Z gwiazdek wyplata cudne girlandy
i się uśmiecha jak koalicja.
A mnie to w sumie nie bardzo grzeje,
może jedynie obudzić lenia.
Piszę bo lubię i mam nadzieję,
że prawda w wierszach czasem coś zmienia.
Chociaż kuksańca czasem zarobię,
lub sam odciski sprawdzę bliźniemu.
To wszystkim życzę w obecnej dobie,
jedynie takich śmiesznych problemów.
