Tolerancja
Ale także to nie miłość.
To raczej zimny budyń, który stoją od tygodnia w najdalszym końcu lodówki czekając na swego amatora. I w końcu ktoś go zjada, ale tylko dlatego, że matka nauczyła go kiedyś iż jedzenia nie powinno się wyrzucać.
Tolerancja to chłód i konformizm.
Z osoba którą tolerujemy logicznie rzecz biorąc w 90 % przypadków się nie zgadzamy. Jednak jeśli to się nam w jakiś pokrętny sposób opłaca, albo gdy chcemy mieć święty spokój, lub też ktoś nam wmówił, że tak wypada pozwalamy mu istnieć gdzieś na pograniczu naszej strefy komfortu.
Bywa, że tolerancja rodzi przyzwolenie, a czasami nawet rozzuchwala.
Mąż Kaśki jest zakałą rodu.
Co tydzień z inną romansuje,
ale że forsy ma jak lodu,
to ona wciąż go toleruje.
Świat współczesny jednak tolerancję wystawia na piedestały. Już niedługo zamiast Walentynek będziemy obchodzić jakieś „Tolerantki”. Nie rozumiem dlaczego ktoś się chwali tym, że jest tolerancyjny. W końcu jakie to osiągnięcie? Czyżby uczył się pięć lat i zdał jakiś egzamin na 6? A może oddał komuś nerkę? Nie, jedynie jest zimny jak lód i to pieczętuje jako swoją zasługę. Niczym ktoś kto by poprawić swoją samoocenę raz w roku wrzuca 5 zł do puszki Owsiaka i oznajmia przy obiedzie, że jest najlepszym z ludzi.
Nie chciałbym być przez świat jedynie tolerowanym.