święty spokój
w szklanej wieży na gór szczycie
szumiąc wkoło dzienną mantrę
uczę się wygrywać życie
do początku i od końca
jakby wszystko co przede mną
miało być jak senny obraz
śniony w porę odpowiednią
póki co rozszumiam przestrzeń
czterech ścian ze szklanym okiem
wiatrem uwięzionym jestem
i udaję święty spokój
- tremo -
polubić siebie to trudna sztuka
lecz jej arkana zgłębiam od dawna
próbując złych podszeptów nie słuchać
niechęci mówię by szła do diabła
bo ja tu w lustrze uprawiam sztukę
spojrzeń spod oka i poza oko
wciąż ćwicząc scenę w której polubię
ten moment prawdy w którym się spotkam
z sobą sam na sam . tak bez refleksji
jakbym się nigdy nie narodziła
by móc wybaczyć sobie niedosyt
i pieścić w ustach słów tych dylemat
lubi . nie lubi . kocha . szanuje
jedna to sztuka i rola jedna
póki ją ćwiczę nie panikuję
i wciąż próbuję ulepszyć schemat
by się lubieniem zajęła scena
i dwie połowy kurtyny jednej
najwyższe loże i cały teatr
i tremo w którym twarz moja blednie
.