Goidusza
stanęła przed lustrem, wyczyn to był wielki
spojrzała na ramiona, to na nich wszystko nosi
na biust, który na cito o operację prosi
na uda co pragnęły, teraz są po prostu
na włosy, one dawno zaprzestały wzrostu
brzuch i jego ryty dają dziś świadectwo
obok biodra zdradzają ekstazy sąsiedztwo
palce pracowite już tak zapomniane
dotykają skóry oddechem pokalanej
obok on się czai, patrzy pożądliwie
muska czym dręczy na przemian bardzo chciwie
zaczyna ją lizać lecz tym nie pomaga
w oczach kusicielki nadzieja się wzmaga
swą mocą zbawienną zamierza ukoić
jej łzy roztańczone osuszyć, pokroić
a następnie w pamięci wypalić sygnaturę
rany zadane zabliźnić nie świeże tak wtóre
zabieg jest udany bo dziewczyna kuca
otoczkę złych doznań jak wąż z siebie zrzuca
w ślinie było lekarstwo to on sprawił że wstała
czas uleczył rany tylko ona pomarszczona cała