Ach ta pogoda
nieraz pochmurna, nieraz deszczowa.
Raz darzy blaskiem złotego słońca,
bywa też czasem nieco zmysłowa.
Wiosną zaczyna bywać namiętna,
latem uczucia jej są gorące,
w czasie jesieni często odświętna,
a zimą rzadko zaprasza słońce.
Wiosna jak miłość budzi się zwiewna,
przenika cicho wśród sennych drzew.
W tańcu motyli jeszcze niepewna:
Nadchodzi już czas na miłosny śpiew?
A potem lato, kochanek żwawy,
śle nam całusy złotem utkane.
Bierze w ramiona zielone trawy,
pieści je ciepłem już wczesnym ranem.
Jesień – malarka w barwy odziana,
wśród drzew i krzewów swe dary sieje.
Kroczy dostojnie już od zarania,
kiedy chór ptaków w dal się rozwieje.
Zima nas trzyma w objęciach chłodu,
mrozem całuje, śniegiem otula.
Cierpliwie czeka, aż przyjdzie znowu
wiosna, co serca nasze rozczula.
Przez całe lata to się tak toczy.
Teraz pogoda też zmienna jeszcze,
raz cieszy oko słońca widokiem,
by nagle znów łkać przelotnym deszczem.
Lecz cóż nam zrobi kapryśna pani,
gdy serca nasze płoną niczym żar?
Czy deszcz, czy słońce – my zakochani
w życiu, co daje nam tak piękny dar.