Bolesny uśmiech
zadana z premedytacją przez krzyk,
od jakiego nikt nie zdoła się uwolnić.
Nakarmiona słowami bez głębszego sensu,
ukrywam się w twoich lazurowych dłoniach,
wzniesionych z zatraconego w zmierzchu
nieba, które nie pozwala wyzwolić się
samotności.
Umieram w twoim najlepszym śnie,
umieram w ucieleśnionych słowach,
w pośpiesznych marzeniach.
Czy nadejdą takie wspomnienia,
które uwieńczą naszą bezpańską tęsknotę?
Choć jeden raz pogrąż się
w trwającej nawałnicy,
choć raz zakończ swój sen
bez śnieżnobiałej łzy zamiast znaku zapytania.
Nie potrzebuję twojej samotności,
nie chcę błąkać się po zaułkach ciała,
proszę jedynie o chwilę wytchnienia
w tej podróży po kolejną pustkę.
Nie opuszczaj moich sennych przywidzeń,
nie unikaj lęku, który spisuje moja dłoń dziecka.
Pogłaszcz moje serce,
przytul wyrzuty sumienia.
Zatracam się w bolesnym uśmiechu,
delektuję szeptem,
który zachłannie otula moje usta,
pieści łzy, sypiące się do stóp,
dogorywające w zaprzedanych Bogu
fantazjach.