łoże śmierci
aby zapobiec utracie ostatnich słów
otworzyłam na oścież
cierpiące na senność serce
którego nie sposób uratować
dla którego nie istnieje świat
a życie się dąsa
z okazji siódmej rocznicy miłości
kupiłam sobie własne ciało
po boleśnie okazyjnej cenie
maluję na czarno
jutrzejszy sen
żeby nie dopuścić prawdy
do łatwowiernego szeptu
milczenie toczy się echem
poprzez pełnokrwiste obłoki
rozpostarte na wykrochmalonej ścianie
pod stopami
zakrada
gdzie jeszcze nie odnalazł się
nieśmiertelny grzech
poczęty łakomą dłonią dziecka
Panie Boże umiera mój piękny wszechświat
dogorywa urodzajna złość
którą trudno wychwycić
uchronić przed łzami
pozbawić światła co tli się uroczyście
u wezgłowia łoża śmierci