Sto słówek... „święte prawo Adama” (24)
Był piątek. Rodzice koczowali gdzieś pod budką z piwem. Ciągle słyszała głos ojca:
— Masz być posłuszna, jak przyjdzie gościu!
Zadzwonił dzwonek, podeszła pod drzwi i spojrzała przez wizjer. To on.
Często bywał u nich. Drżała, gdy ojciec sadzał ją na jego kolanach.
Kiedy otworzyła, zagroził nożem i powiedział:
— Chodź ze mną, w przeciwnym razie poderżnę ci gardło.
Posłuchała. Prowadził ją korytarzem.
Gdy sąsiadka natknęła się na nich, wczepiła się w nią i błagała o pomoc. Miała dziesięć lat.
Później sędzia zapyta kobietę:
— Dlaczego przyglądała się, jak ten człowiek zabiera dziewczynkę, mimo że błagała o pomoc?
— To mężczyzna, nie śmiałabym – odrzeknie.