X

Logowanie



Zapomiałaś/eś hasła? Przejdź do procedury resetującej.

Podróż nie do końca odgadniona... (12)

Wiersz Miesiąca 0
proza wierszowana
2023-12-18 20:55
Lekko przekoloryzowana /kryminalna/ historia, spontaniczna i zmyślona. Postacie? Są moją fantazją po drugiej stronie lustra...

Dzwonek telefonu wybudził mnie ze snu.
— Czas wstawać, panie Kolankowski – krzyknąłem i poczłapałem w stronę łazienki, wcześniej otworzyłem drzwi na taras. Murka wybiegła do ogrodu. Miałem jeszcze trzydzieści minut do przyjazdu Aleksandry. Szybki prysznic i pociągniecie golarką, gdy nagle jak spod ziemi wyrosła przede mną Marianna.
— Wszelki duch Pana Boga chwali – zawołałem. – Kiedyś przez ciebie zejdę na zawał!
— Kochanie! – kobieta nieco podniosła głos. – Boję się o ciebie i dlatego chcę ci dać namiary do mojego znajomego w Szczawnicy, gdybyś potrzebował pomocy – westchnęła głęboko i podała mi wizytówkę.
— Ależ babciu nic się nie może wydarzyć, przecież nie jedziemy na odludzie, tylko…
Usłyszeliśmy klakson samochodu i szczekanie wilczycy.
— Murka zostaje ze mną – zakomunikowała i proszę, uważaj na siebie wnusiu!
Wziąłem kurtkę z wieszaka, torbę z rzeczami i wypadłem z domu. Biały Mercedes – Benz CLA stał w całej swej okazałości przed bramą. Rzeczy wrzuciłem na tylne siedzenie, a sam usiadłem na przodzie, witając się szarmancko z Aleksandrą.
— Dzień dobry, jak miło z rana ujrzeć anioła. – Gwizdnąłem z zachwytu i spojrzałem na nią filuternie.
— Oh! Swoją uroczą furtką w górnym uzębieniu potrafi pan rozgonić wszystkie troski – zaszczebiotała i dodała… – Czy możemy mówić sobie po imieniu?
— Ależ oczywiście… jestem Tomasz, niewierny Tomasz...
Poczułem jej prawą dłoń na moim kolanie. Bardzo ciepła, jakby naelektryzowana… aż mrowienie przeszło po mnie, wzdłuż uda po ramiona, i dalej do kręgosłupa, łechtając delikatnie całe ciało.
Otrząśnij się! – Coś mi mówiło wewnątrz, ale podniecenie okazało się silniejsze.
— Znajomi i przyjaciele zwracają się do mnie Ola, ale dla ciebie jestem Oleńka – wyszeptała i zabrała dłoń. – A bruderszaft, wypijemy przy świecach.
Odwróciłem wzrok w prawą stronę, aby ukryć zażenowanie. Urocze widoki zdjęły wstyd z mojej twarzy.
Jechaliśmy w milczeniu. Przebicie się przez zakopiankę, zwłaszcza w weekendy było nie lada wyczynem. Za Myślenicami zobaczyłem od północy napływające ciemnoszare chmury, których grube i stalowe szpony coraz szybciej zbliżały się do żółtej tarczy słońca. Niebo rozdarł srebrny blask błyskawicy. Wzdrygnąłem się.
— To tylko burza – powiedziała spokojnie, widząc mój strach. Serenity…
Zrobiło mi się ponownie wstyd.
— Nie łam się – wtrąciła. – Lubię jak mężczyzna ma w sobie coś z małego chłopca – dodała.
Pierwsze wielkie krople pojawiły się tuż za Kasinką Małą. Deszcz łomotał o dach samochodu. Ogromne bąble rozpryskiwały się po szybie z głośnym dudnieniem. Zaczęły bić pioruny jeden po drugim, a wiatr ciskał o jezdnię strugami wody i kawałkami gałęzi.
— Może lepiej gdzieś przeczekajmy burzę – zaproponowałem.
— Spokojnie, dojeżdżamy do Mszany Dolnej i tam się zatrzymamy – zerknęła na mnie i ukradkiem zaśmiała się. — W całkiem przyjemnym zakątku „Jeździec”, którego właścicielem jest mój przyjaciel ze wschodu – zamilkła na chwilę. – Sasza Garłanicki – dopowiedziała.
Zza zakrętu wyłonił się duży parking, a za nim solidny drewniany budynek. Wysiedliśmy i szybko pobiegliśmy w stronę drzwi. Drobne kamyczki chrzęściły pod butami. W środku panował gwar i zaduch. Rozejrzałem się za wolnym stolikiem, niestety wszystkie zajęte. Aromat pieczonego mięsa spowodował w żołądku narastający głód. Aleksandra szepnęła coś barmanowi i po chwili zza wahadłowych drzwi wyłonił się wysoki, barczysty mężczyzna z dwudniowym zarostem, który podkreślił kształtną szczękę.
— Kogoż to moje łoczy wiżu. – Niskim głosem ze wschodnim akcentem przywitał i objął w pasie kobietę, mocno przyciągając do siebie.
Poczułem zazdrość.
— Och Sasza, jesteśmy przejazdem w drodze do Szczawnicy i gdyby nie burza… – przesunęła palcem po jego nosie.
Mężczyzna zaprowadził nas do małej sali, gdzie siedziała już para. Na stole pojawiło się jadło i picie. Oleńka co chwilę wstawała od stołu z dzwoniącym telefonem. Burza nie ustawała, wręcz przeciwnie nasilała się. Sasza poinformował nas, że Raba, maleńka rzeczka przybrała i grozi wystąpieniem z brzegów. Nasza dalsza podróż pozostawała pod znakiem zapytania. Zadecydowaliśmy o pozostaniu, była piętnasta dwadzieścia, a prognozy meteorologiczne nie wskazywały na poprawę pogody. Ola przekazała Saszy klucze od samochodu, a nas zaprowadzono do salonu, na poddasze zajazdu. Obok znajdowały się dwie sypialnie z łazienkami, a nasze bagaże czekały już w pokojach.
Świetnie zaplanowana akcja – pomyślałem.
Oleńka brała prysznic, a ja wyszedłem na kryty taras zapalić papierosa. Cholera, skąd znajomość z Ukraińcem? – zastanawiałem się. Wróciłem do salonu i usłyszałem wibrujący telefon blondynki. Na wyświetlaczu widniała morda Janusza. Pieprzony przydupas!
Postanowiłem również się odświeżyć i zmienić koszulę. Kiedy pachnący wszedłem do salonu zobaczyłem Olę w ramionach Saszy.
— O jesteś! – krzyknęła – rozmawiamy właśnie o interesach. Może przyłączysz się, bo to również dotyczy ciebie. – Mrugnęła kokieteryjnie w moją stronę.
— Czewo się napijusz prijatielu? – spytał Sasza.
— Czystej – odpowiedziałem, a mój wzrok padł na czarny notatnik.
Obok leżały kartki spięte metalową klamrą. To pewnie ten notes, o którym mówił Antoni.
— Bo wiesz – odezwała się Oleńka. – Mój przyjaciel jest właścicielem tartaku na Ukrainie. Z którego usług korzysta moja firma pogrzebowa – rzuciła zagadkowo. Rozległo się pukanie i do pokoju wjechał zastawiony stolik. – I to jest Tomaszu ten interes do zrobienia… skoro los nas połączył pośród błyskawic – mówiła jak nakręcona.
— Ale nie bardzo rozumiem, co ja mam wspólnego z tym interesem? – zapytałem z irytacją.
— Łot ty durak – zagadnął z przekąsem Sasza. – Majesz las i drewa. Tu w Polsze możemy wybudować tartak, wspólną inwestycję na lata. Napijutsia za naszo i waszo pryjazń. – Wzniósł w górę szkło i stuknął się z nami. Siedziałem na sofie i miałem wrażenie, że gram w filmie i wiedziałem, że nie odpowiada mi rola statysty. Sasza obficie polewał i świetnie odgrywał swoją rolę razem z przyjaciółką.
Opanowałem sytuację i zobaczyłem jak Oleńka wylewa wódkę do misy z kamieniami, stojącej na podłodze obok jej fotela. Pomyślałem o Mariannie i w głowie zabrzmiały jej słowa „uważaj na siebie”.
Sasza nalewał, myśląc, że piję. Ja natomiast wlewałem czystą w tapicerkę sofy. I wszyscy udawaliśmy upojonych alkoholem. Kiedy w ich obliczach byłem mocno wstawiony, zanieśli mnie do sypialni i rzucili jak kłodę na łóżko. Wrócili do salonu.
— Wot smotri Oleńka, twoj muszczyna zejszczał się – zakrzyknął Sasza.
— Świntuch! Szybko! Do rana trzeba zdążyć – ponaglała Ola. – Janusz już jedzie, za niecałe pół godziny będzie tutaj. Papiery przygotowane, tylko wpisać numery i podpis właściciela – mówiła nerwowo – a prawnik wie, co ma robić.
Widziałem przez niedomknięte oczy, jak przeszukują moje rzeczy. Nie znajdą dokumentów, okazałem się sprytniejszy od nich i wcześniej ukryłem pod klepką podłogową koło łóżka.
— Job twaju mać – zaklął Ukrainiec. – Nie ma nic, prócz telefonu – obwieścił. – Szo tera zdiełajesz Aleksandro?
— Zejdźmy do samochodu, może tam jemu wyleciały – przerwała poirytowanym głosem. – Czy to możliwe, żeby wyjechał bez dowodu?
Wychodząc jednak zabrała papiery i notes. Zrobiła się cisza, podniosłem się z łóżka i podszedłem do okna. Jak na patelni widziałem, co się dzieje na parkingu. Po chwili przyjechał srebrny van i wysiadł z niego Janusz. Nie słyszałem, co mówią, ale wszyscy zachowywali się dość emocjonalnie. Chodzili, nerwowo wymachiwali rękami, aż w końcu Janusz odjechał.
Ola wróciła nad ranem, trzaśnięcie drzwi poruszyło mnie. Jednak udawałem śpiącego i zarazem szczęśliwego, że ich plan nie wypalił. Nie wiedzieli też o tym, że wszystko nagrywałem. Antoni wyposażył mnie w odpowiedni zegarek z nadajnikiem.
Wstałem z łóżka i wyjrzałem przez okno. Po wczorajszej ulewie zapowiadał się słoneczny dzień. Ciekawe, co znowu Aleksandra wymyśli? Wziąłem prysznic, a kiedy goliłem się i spoglądałem w lustro, dalej byłem sobą i to jest najważniejsze. Wyszedłem na balkon, zaciągnąłem się mocno aromatem papierosa i oparty o balustradę myślałem o całej sprawie. Musiałem zadzwonić do Antoniego, ale ten moment wydał mi się nieodpowiedni. Nagle poczułem, jak ktoś obejmuje mnie delikatnie.
— Dzień dobry – wyszeptała miękko. – Piękny dzień mamy. Po burzy zawsze przychodzi spokój. Jak samopoczucie?
— Dobry dzień – odpowiedziałem i odwróciłem się. Moje spojrzenie prześliznęło się po jej twarzy. Lekko zmrużyła oczy... Uśmiechnęła się pasowymi ustami, podczas gdy rzęsy rzucały cienie na jej blade policzki.
Pachniała wanilią i wyglądała jak z żurnala. Czułem rozdygotane wnętrze. Pochyliłem się ku jej ślicznej szyi i zacząłem całować. Chciałem, żeby ta chwila trwała wiecznie.
Potrząsnęła głową i odepchnęła mnie gwałtownie.
— Tomaszu! Nie tak od razu – powiedziała władczym tonem. – Ochłoń! I zejdź na śniadanie. Czekam na dole – dorzuciła.
Zostałem jak pies z podkulonym ogonem. Co ona kombinuje?
Poczekaj! Chcesz się bawić, to będziemy, ale na moich zasadach. To ja zagram pierwsze skrzypce. Zaczynamy pani Aleksandro ucztę. – Zakończyłem swój wewnętrzny monolog.
Szybko przepłukałem twarz chłodną wodą, zmieniłem koszulę na t- shirt, w którym było mi podobno do twarzy i który podkreślał moje atuty – klatę. Zbiegłem jak sarna po schodach. Kiedy wszedłem do sali, zobaczyłem zachwyt w jej oczach. Udałem, że nie jestem zainteresowany.
— Proszę, karta dla pana – uśmiechnęła się kelnerka.
Odwzajemniłem jej tym samym. Bez zaglądania w menu poprosiłem mocną czarną kawę i jajka na bekonie. Oleńka zaś rozkoszowała się rogalikiem z konfiturami i kawą ze śmietanką.
— Tomaszu! Czy po śniadaniu pozwolisz, że cię opuszczę na godzinkę? – zapytała. – Saszeńka zabiera mnie do Łącka, na omówienie interesów... Ludzie biznesu nie śpią. Zapamiętaj to sobie! – Słowa przecisnęły jej się przez usta jak syczący wąż.
— Ależ oczywiście. Jedź i baw się dobrze – bąknąłem nie rozwijając tematu, zanurzając usta w smolistym płynie.
— Pójdę jeszcze na górę, zabrać kilka drobiazgów – wyrzuciła nieco zbyt podniesionym głosem.
I już jej nie było. Pewnie poszła przeszukać jeszcze raz moje rzeczy. Zamyśliłem się. Dopiłem kawę i utonąłem w myślach. Oleńka nie dawała mi spokoju. Roztrzepana, ale świetnie zorganizowana. Naturalnie piękna, czy piękna dzięki skalpelowi? Poważna i nieprzystępna, a jednak w towarzystwie zrzucała sztywny pancerz i przeobrażała się w ciepłą, sympatyczną kobietę. Wyskok z Łąckiem też coś znaczył? Tylko co do cholery? – pytałem, ale nie umiałem czytać w myślach. Przecież ona bawi się ze mną. I gdzie Sasza?
Odwróciłem się w stronę kelnerki.
— Proszę, czego pan sobie życzy?
— Chciałem zapłacić… – Nie dokończyłem.
— Goście Saszy nie płacą – odpowiedziała prawie szeptem.
Wstałem od stołu, zostawiając suty napiwek i udałem się do pokoju. Wokół panował idealny porządek, jakby nikt tutaj nie przebywał. Moje rzeczy były poukładane w jednym miejscu. A rzeczy Oli zniknęły. Zerknąłem pod łóżko, wiedziałem, że będą szukać. Jednak dokumenty były bezpieczne. Wyszedłem na taras i spojrzałem na parking. Białego Mercedesa ani śladu. Zapaliłem i starałem się uspokoić. Czy czekać, czy wracać do Krakowa? Godzinka już dawno minęła. Zapaliłem kolejnego, by po chwili zagasić spory niedopałek. Zarzuciłem torbę na ramię i zbiegłem na dół. Przez cały czas czułem czyjś oddech na plecach.
— Czy pan nas już opuszcza? – usłyszałem za sobą miły głos kelnerki.
— Tak – odpowiedziałem stanowczo, odwracając się, zobaczyłem tęgiego mężczyznę. Opasujący pulchne ciało fartuch, był tak biały, że aż raził w oczy. A jego czerwona morda ogromna i groźna, że aż mnie zmroziło.
— Luba! – wrzasnął, kierując wzrok w drewniane drzwi, które ktoś właśnie otworzył.
Wyszła zza nich krągła dziewczyna z długim jasnym warkoczem. Ubrana w kwiecistą spódnicę do kostek i białą, wiązaną koszulę z dużym dekoltem. Czarny gorset z cekinami, ściśnięty w talii tak mocno, że bujne piersi wylewały się zza głębokiego wycięcia bluzki.
— Czemu paszczu dresz? – rzuciła.
Barman znacząco mrugnął do niej. Wiedziałem, że muszę uciekać. Nic nie mówiąc, szybko znalazłem się na zewnątrz. Poczułem wreszcie świeże powietrze. Rozglądałem się i powoli orientowałem w terenie. Nie jest tak źle. Byłem przy głównej drodze. Z dala zobaczyłem pędzące samochody.
A za kilkanaście minut jechałem busem w stronę Krakowa. Cały czas czułem oddech. Rosły typ, wsiadający na następnym przystanku wydał mi się podejrzany.
Może zadzwonić do Antoniego? – pomyślałem. Gdy nagle mój telefon w kieszeni zaczął dzwonić. Antoni! Nieomal nie krzyknąłem.
— Co tam kochanie, stęskniłaś się? – zapytałem dla zmylenia.
Antoni zrozumiał w czym rzecz i po chwili nastąpiła cisza. Dowiedziałem się, że dopadła go rwa kulszowa, ale postara się wpaść jutro do Marianny.
Wysłałem do niego wiadomość… Sasza Garłanicki? Wracam do domu

autor

Ocena wiersza

Wiersz został oceniony
7 razy
Treść

6
4
5
3
4
0
3
0
2
0
1
0
0
0
Warsztat

6
3
5
4
4
0
3
0
2
0
1
0
0
0

Zaloguj się, aby móc dodać ocenę wiersza.





Komentarze

Kolor wiersza: zielony


Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.


Elżbieta
Elżbieta
2023-12-19
Kolejny odcinek czytam z zachwytem... świetna akcja i Twoja niesamowita dbałość o wszelkie "smaczki" nadająca charakteru opowieści...język, styl wypowiedzi poszczególnych bohaterów!, umiejętność pisania z perspektywy meżczyzny, jego myśli itd., jestem pełna uznania!!!
5/6
Serdecznie pozdrawiam, Ulu:))⭐


naskraju*<sup>(*)</sup>
2024-01-07
Bardzo dziękuję Eli za wnikliwe obserwacje Tomasza.
Pozdrawiam serdecznie

bez definicji
bez definicji
2023-12-19
Przeczytałam jednym tchem, czułam się jakbym oglądała świetny film z niebanalną akcją i ciekawymi bohaterami.
Przyznam, że bardzo polubiłam Tomasza :))

Czekam niecierpliwie na kolejną część!
Pozdrawiam ciepło - Gocha🩰 i 5/6


naskraju*<sup>(*)</sup>
2024-01-07
W oczekiwaniu dziękuję pięknie za cierpliwość i jestestwo.

Pozdrawiam sympatycznie

samisen
samisen
2023-12-18
Świetnie zaplanowana proza od góry do dołu jak w dobrym filmowym scenariuszu…
Pozdrawiam serdecznie z kpl. wieczornych gwiazdek :)


naskraju*<sup>(*)</sup>
2024-01-07
Dziękuję za gwiazdki i za 'ufilmienie' moich andronów 🙃

Miłego dnia

Motylek78
Motylek78
2023-12-18
świetnie napisane
co prawda długie ale nie sposób się oderwać
Pozdrawiam serdecznie 🦋


naskraju*<sup>(*)</sup>
2024-01-07
Czasem nie da się skrócić. Dziękuję za poświęcony czas i cierpliwość

Pozdrawiam serdecznie

tańcząca z wiatrem
Świetna proza co mnie tutaj nic a nic nie dziwi.
Super się czyta.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrego wieczoru, Ulu!


naskraju*<sup>(*)</sup>
2024-01-07
Dziękuję za czytanie i cierpliwość.

Pozdrawiam niezmiennie

tańcząca z wiatrem
Ktoś zapomniał o ocenie,
ale to nie ja :)

Bożena Joanna
Bożena Joanna
2023-12-18
Ciekawa historia, pełna zakrętów i niedomówień. Fajnie się czyta.
Pozdrowienia!


naskraju*<sup>(*)</sup>
2024-01-07
Pokręcone ludzkie losy jak życie.
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie

Waldi1
Waldi1
2023-12-18
przyznam długi i bardzo dobry tekst ... z przyjemnością przeczytałem ..tym bardziej że lekko on płynie i w czytaniu sam się składa ... pozdrawiam serdecznie ...


naskraju*<sup>(*)</sup>
2024-01-07
Dziękuję za cierpliwość i bycie
Dobrego dnia


Pokaż mniej


X

Napisz powód zgłoszenia komentarza do moderacji

X

Napisz powód zgłoszenia wiersza do moderacji

 

x
Polityka plików cookies

Nasza strona korzysta z plików cookies. Używamy ich w celu poprawy jakości świadczonych przez nas usług. Jeżeli nie wyrażasz na to zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji na temat wykorzystywanych przez nas informacji zapisywanych w plikach cookies znajdziesz w polityce plików cookies. Czytaj więcej.

Klauzula Informacyjna

Szanowni Użytkownicy

Od 25 maja 2018 roku w Unii Europejskiej obowiązuje nowa regulacja dotycząca ochrony danych osobowych – RODO, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).

W praktyce Internauci otrzymują większą kontrolę nad swoimi danymi osobowymi.

O tym kto jest Administratorem Państwa danych osobowych, jak je przetwarzamy oraz chronimy można przeczytać klikając link umieszczony w dolnej części komunikatu lub po zamknięciu okienka link "Polityka Prywatności" widoczny zawsze na dole strony.

Dokument Polityka Prywatności stanowi integralny załącznik do Regulaminu.

Czytaj treść polityki prywatności