Widok z okna
Jak dzieci pędzą do szkoły.
Tornistry wypchane mają,
Niektórzy się uginają.
W większości są zgrabni, sprawni,
Rzadziej jacyś nieporadni.
Są wśród nich też przekarmieni,
Przesadziście pogrubieni.
W smakołykach przesadzali,
Tkankę w mięśniach odkładali.
Taki przemarsz tych postaci
Mój sąd o dzieciach wzbogaci.
Po lekcjach, gdy powracają,
W mniejszych grupkach się trzymają,
A soliści z smarfonami,
Nowościami pochłaniani,
O świecie zapominają,
Po drodze się potykają.