Chleba kupowanie
(*-rok 1946 i następne)
(**-lata 80-te)
Kiedyś po wypieku chleba *
Kupowano ile trzeba:
Jeden, czasem dwa bochenki,
Bezpośrednio, wprost do ręki.
Chleba tak nie przebierano
I go nie poniewierano,
Wtedy bardzo był ceniony,
Był to dar błogosławiony.
Dzisiaj chleba kupowanie, **
To jego torturowanie.
Rano, po otwarciu sklepów
Półki pełne są wypieków.
Kupujących jest gromada:
Jakaś ciotka, tęga baba,
Wnuczek, babcia, jakaś para,
Dwie studentki, chłopców chmara,
Jakiś piwosz, pani, pan,
Sędzia, szwaczka i ja sam.
Każdy koszyk w ręku dzierży
I do półek z chlebem bieży.
Obserwuję kupowanie,
Z półek chleba wybieranie.
Ceremoniał to jest dziwny,
Smutny, przykry, negatywny.
Dzisiaj chleba kupowanie
To jego obmacywanie.
Nie pieszczenie, nie głaskanie,
Ordynarne ugniatanie.
Chleby dusi się i gniecie,
I przez papier, i jak chcecie:
Palcem, dłonią, jak się da,
Ręką, pięścią, czym się da.
Każdy bochen jest duszony,
Przewracany, miętoszony.
Kto wnikliwie to ocenia,
Czuje, jak chleb aurę zmienia.
Pierwsza szwaczka papier bierze,
No i dusi chleby świeże.
Dość spokojnie, delikatnie,
I te szorstkie, i te gładkie,
I niekształtne, i foremne,
Dusi wszystkie – nadaremnie.
Zdecydować się nie może,
Który wybrać – o, mój Boże.
Teraz starsza pani z laską
Dusi chleby po omacku.
Dusi pierwszy, drugi, trzeci,
Piąty, siódmy i znów trzeci.
Dusi mocno, dusi szczerze,
Wreszcie siódmy bochen bierze.
Jakiś dryblas, co ma krosty
Wzrost dwa metry, niezbyt prosty,
Zręcznym ruchem papier bierze
No i dusi aż dziw bierze.
Dusi jeden, dusi drugi
I ten krótszy, i ten długi,
Gruby, cienki, krzywy, prosty
(mowa o tym, co ma krosty).
Wreszcie wybrał ruchem pewnym
Ten nasz zwykły chleb powszedni.
Teraz piwosz – przeniewiera
Gołą ręką chleb wybiera.
Żółte palce z nikotyny,
Miesza i nie czuje winy.
Wreszcie któryś sobie bierze,
Wybrał stary, aż dziw bierze.
Czemu stary, co za dziwo?
Aha, spieszy kupić piwo.
Co za typy tu się kręcą,
Czemu psioczą, czemu jęczą?
Duszą chleby stare, świeże,
Średnio każdy siódmy bierze.
Chleb w ten sposób traktowany
Często bywa wyrzucany.
Przykro patrzeć na ten zwyczaj,
Nieetyczny to obyczaj.
Teraz na mnie przyszła kolej,
Już kupiłem ser i olej,
Wziąłem mleka ile trzeba,
Brak mi tylko jeszcze chleba,
Więc do półek się dostałem,
Ceremoniał zacząć miałem,
Dusić chleby, jak należy,
Wybrać stary, albo świeży.
Przez chwilę się zadumałem,
Treść modlitwy przywołałem,
„Daj nam dzisiaj…” – zaświtało
„Chleba naszego powszedniego”.
Gdy w rodzinnym moim domu
Z rąk wypadła kromka komuś,
Ojciec kazał chleb podnosić,
Pocałunkiem go przeprosić
Zwyczaj ten był przestrzegany,
Chleb był zawsze szanowany.
Więc spoglądam na te chleby,
Przecierpiały tyle biedy,
Wyduszone, wymęczone,
Wygniecione, pogardzone.
Ręką ludzką wytworzone,
Nam na pokarm przeznaczone,
Zgromadziły trud rolnika,
Młynarza i pomocnika,
Piekarza i konwojenta,
Aby trafić do klienta,
Na posiłek przeznaczone,
Przez głodnych błogosławione.
Który tu jest nie wzgardzony?
Ręką ludzką nie duszony?
Który lepszy, który gorszy?
Pierwszy z brzegu bochen biorę,
Chleb powszedni dany dzisiaj,
Modlitwami wyproszony,
Chleb nasz – dar błogosławiony.
Przed krojeniem krzyżem znaczę,
Błogosławię ludzki trud,
Krzyżem zmieniam złe wibracje,
Co w chleb przeszły z ludzkich rąk.
Ile razy był duszony?
Jaką średnią jest znaczony?
Przeze mnie błogosławiony
Dar powszedni dany nam dziś.
Notka historyczna
*Z zaplecza sklepu, co paredziesiąt minut
przynoszono w koszu od bielizny kilkanaście
chlebów.
Sprzedawczyni chleby podawała i monety brała.
Ręce miała czyste ? …. to jest oczywiste ?
**Chleby dostarczano na półki SAM-ów
bez opakowań. Każdy wybierał jak chciał,
segregując osobiście. Jak to wyglądało
to wiersz pokazuje.