Letni wieczór
LETNI WIECZÓR
Słońce już dawno zaszło, mrok otula ziemię,
Gęstnieje bardzo wolno, opóźnia ciemnienie.
Po dniu upalnym, skwarnym, przyjdzie noc gorąca,
Będzie parna i duszna, gwiazdami srebrząca.
Przy zakolu szeroko rozlanej tu rzeki,
Gwar rozbrzmiewa beztrosko kąpiących się dzieci.
Chociaż późna już pora, nie milknie na chwilę,
Nie ustępuje ciszy należnej godzinie.
Nawoływania z zagród właśnie dobiegają,
Do zakończenia zabaw dzieci nakłaniają,
Lecz te zwykle wieczorem do snu niegorliwe,
Zwoływane do domów, stają się mrukliwe.
Tu ostatnich kąpieli jeszcze zażywają,
Czas powrotu do domów zgodnie oddalają.
Lecz czas nieubłaganie do tego nakłania,
By zabawy zakończyć. – Nie ma odwołania.
Brzeg przeciwny, urwisty, skryty już w szarości,
Majaczy, jakby widmo olbrzymiej wielkości.
Od dawna jest już w ciszy pogrążony cały,
Młodsze dzieci spoglądać na niego się bały.
Może dlatego śpieszniej kąpiele kończono,
I po chwili grupkami do domów dążono.
Salwy radosnych śmiechów z tych grup dochodziły,
Na świadectwo, jak świetnie we dniu się bawiły.
Ale i te odgłosy już się przytłumiały,
Świat zaczął się pogrążać w ciszy doskonałej.
Wioska leżała blisko, łąki ją dzieliły,
Od brzegu rzeki, w której dzieci się bawiły.
Właśnie od łąk dochodzi ciche krów muczenie,
Zdających się domagać o wymion ulżenie.
A z wioski im wtóruje psów poszczekiwanie,
Sygnał, że ktoś się zbliża nieoczekiwanie.
Jeszcze studzienny żuraw zaskrzypiał w zagrodzie,
Bo pewnie w dzień gospodarz zapomniał o wodzie.
Chociaż takie odgłosy też w dzień rozbrzmiewają,
To uwagi na siebie tyle nie zwracają.
Te wieczorne i nocne inną barwę mają,
Rozkołysane ciszą mile ukajają.
Skądś skrzyp wozu konnego jeszcze drażni ucho,
Koło niesmarowane kreci się na sucho.
Właśnie dojeżdża mostu, co w dali widziany,
W mrocznym konturze swoim bardziej domyślany.
Wóz ten wspólnie z latarnią tą, co pod nim wisi
Dają sygnał dla oczu i przerwę dla ciszy.
Woźnica pewnie drzemie na koźle skulony,
A szkapa sama trafi, bo zna swoje strony.
Wkrótce i ten głos milknie – cisza go zabiera,
A w krótką chwilę potem wszelki ruch zamiera.
I tylko rzeka płynie spokojnie i cicho,
A odblask latarń z mostu w wodzie niby licho
Pląsa srebrem, jak wstążka z rybich łusek tkana.
Miłe sercu przeżycie – godne spamiętania.
Cisza zdecydowanie królować zaczyna,
Żaden spóźniony odgłos już jej nie powstrzyma,
Bo ten już w swym zarodku przez nią połykany,
Milknie bez echa, dalej nierozprzestrzeniany.
W spokoju i ciszy pogrążył się świat cały;
Takie wieczory w moim dzieciństwie bywały.
Wspomnienie takie duszę człowieka wzbogaca,
Uspokaja, wycisza, ruch myśli wytraca.
W głębokie odprężenie człowiek się zatapia,
Łączy z Najwyższą Wolą , w Logosie zatraca.
2001r. - Pierwszy wiersz emeryta.