*** (W dobre dni...)
W dobre dni
pisałem wiersze o poezji Whitmana,
a dla swojej kobiety,
rankami rozkrajałem ananasy,
w sposób może i zbyt wyszukany,
ale pasujący do czystej przestrzeni,
pozbawionej złych słów
i spojrzeń.
W dobre dni
nie myślałem o końcu czasu,
bardziej zajmowało mnie
dodawanie do krewetek
właściwej porcji chili
i odsłuchiwanie Koncertów
Brandenburskich.
W dobre dni
przycinałem krzak róży
i planowałem podróże,
nawet na wyspy nieistniejące;
w końcu prawdziwe szczęście
nie zależy od spełnienia
wszystkich marzeń.