Małgorzata Porete w płomieniach
bo przecież nie przystoi kobiecie
szukać Boga na swój kobiecy sposób,
poza instytucją Kościoła mężczyzn
ubranych w przydługie szaty,
pochylonych nad poważną opinią
dwudziestu jeden teologów.
Skoro palenie kobiet było wtedy
dość powszechnym męskim obyczajem,
nie dziw się, że spotkało to ciebie,
pogrążonej w naiwnym przekonaniu,
że słowa o miłości nie mogą przecież
zamienić ciała w spalone truchło.
Tylko dlaczego spalili razem z tobą
twoją książkę, niczemu niewinną,
z której ani krew, ani krzyk rozpaczy,
ani skarga, nie mogły się wydostać,
więc i efekt był marny dla gawiedzi
ciekawskiej zebranej pod stosem.
Dymu niewiele więcej, a litery jak ryby,
nie mają głosu, by zapłakać, nawet te
z pięknego starofrancuskiego języka.
W popiele nie było po nich śladu,
a nie wiem też, czy paryskie niebo
uroniło choćby kroplę deszczu.