Kwestia spojrzenia
Coraz rzadziej słońce głaszcze promieniami.
Tak mi jasno, choć za drzwiami pełnia chandry,
ponoć jesień tak dokucza.
A ty karmisz
bezustannie, bez powodów, czułą dłonią.
Czasem muśniesz płatek ucha dobrym słowem.
Srebrną nocą wciąż pozwalasz ciepło chłonąć
z mocnych ramion, które wiecznie
są gotowe
nieść w skończoność, co odradza się porankiem
w filiżankach i spojrzeniach w dziką zieleń.
Zegar grozi wskazówkami; pewnie na deszcz.
Nie potrzeba czekać wiosny,
kiedy jesteś.
