Wiem
wiatr huczy i deszcz zacina,
jest tam droga bez końca,
na jej skraju dom,
w nim dziewczyna.
Wiem, że za dnia stoi w oknie,
z łąk kwiaty pożółkłe zbiera,
suknia jej przy tym moknie,
dłonie zziębnięte rozciera.
Wiem, że świergot radosny
roztopiłby w niej resztki zimy,
zwiastując nastanie wiosny,
wyzwoliłby uśmiech dziewczyny.
Wiem, że złote promienie
zmyłyby smutek z jej twarzy,
lecz już niczego nie zmienię,
umarła, przestając marzyć...