Na śmierć Juliusza Cezara
i nie zostałeś bogiem,
chociaż byłeś blisko.
Nie wiem, co widziałeś,
gdy padały kolejne ciosy.
Czy wtedy żałowałeś,
że zrezygnowałeś z ochrony
należnej śmiertelnym
tyranom? Czy może
wspomniałeś swoją ucieczkę
przez bagna i lasy?
Wtedy, dwudziestoletni,
ocaliłeś życie,
by je teraz oddać
cnotliwym głupcom,
którzy wybrali
swoje bohaterstwo,
tak łatwo oddając możliwość
przebywania w cieniu
twojej boskości.
Czy trzeba było być mędrcem,
by wiedzieć,
że taboret w senacie
nie będzie tak bezpieczny,
jak pola bitew?
A może czasem
warto jest posłuchać żony,
nawet jak się jest
Cezarem, a żona
opowiada tylko o swoich
snach?