W lesie
tajemnicy? W tym zwykłym lesie,
do którego chodziliśmy. My, mali
tropiciele z jednego podwórka.
W czasach, gdy dni były czyste
jakby cały czas trwał letni poranek,
bez zmarszczek czasu i bez skazy
wspomnień. W ciszy i w skupieniu
mijaliśmy zagajniki i chruśniaki,
niemal bezszelestnie, jak duchy
uwolnione z socjalistycznego
blokowiska. Nad nami dęby, buki,
jodły i inne drzewa szeptały coś,
a tak niewiele wtedy brakowało,
by zrozumieć ich mowę, a może
nawet odpowiedzieć. Zapach
tego lasu jest we mnie. Gdy dziś
spojrzę wstecz, czasem widzę
siebie wyrzynającego znak
na korze, co wcale takie łatwe
nie było.