Pałac Dożów w czarnej dziurze
w weneckiej kawiarni
na Placu Świętego Marka
w towarzystwie
co najmniej dziwnym
(ale to pomijając).
Patrzyłem na Bazylikę
i Pałac Dożów,
rozmyślając nad tymi,
którzy musieli oglądać
dokładnie to samo,
jak Oskar Miłosz,
Josif Brodski, Lord Byron
i wielu, wielu innych,
zwykłych i niezapamiętanych.
Czy z tego wspólnego podziwu
da się wyprowadzić
jakieś powinowactwo
wspólnego bycia na tej planecie
zanim rozpadnie się ona
w pyle kosmosu?
Czy zachwyt połączy
nas wszystkich,
wielkich i małych,
rozumnych i głupich,
w płomyku, który zgaśnie
jako ostatni z ziemskiej
materii?
Czy w czarnych dziurach
przewidziano jakieś miejsce
na nasze bazyliki i pałace,
które wznosiliśmy
z narażeniem życia i zdrowia,
wysławiając życie i piękno,
które miały trwać .