Cisza zła
przygarbiona bólem rozstania.
Pożegnała kolejny, rozmazany dzień.
Snuje się bezsennie po 43 metrach bieli,
zaglądając to tu, to tam,
szuka gładkich słów, którymi mogłaby
zjednać swoich wrogów.
Rozczochrana, zawinięta
w miękki szlafrok frotte,
spogląda przez wizjer zamkniętych ust,
za każdym razem,
gdy usłyszy pukanie do drzwi.
Nie ma odwagi przekroczyć progu.
Nienawiść połyka jak tabletki na sen,
tylko czy pozwolą jej zasnąć?
Gdyby tylko potrafiła krzyczeć...
Pozbyłaby się żalu i złości.
Bezsilność srebrzy się
w kącikach jej oczu zbyt często.
Ciężko jednoznacznie stwierdzić,
czy to przez niespełnione marzenia,
czy z żalu za nieodwzajemnioną miłością.
Postanowiła żyć w mroku
i w nim, niezmiennie, szuka ukojenia.
Radość jest dla niej zbyt krzykliwa
i zbyt nieprzyzwoita.
Jeśli nawet zbliża się do niej,
mamrocze pod nosem
jakieś niezrozumiałe dla nikogo słowa.
Cisza zła…
Przyzwyczaiła się do życia
w odosobnieniu,
Przesądna jak nigdy wcześniej,
Depcze każdą, spadającą na ziemię,
kartkę z kalendarza,
przypieczętowując swój los.