Twarzą w twarz
spotkałam usta Twoje.
Wezbrały nieokiełznaną
ciekawością i słodyczy pragnieniem.
Uległam ich tęsknemu wołaniu
i wpadłam w ust miękką przepastność,
z ledwie słyszalnym westchnieniem.
Niedowierzając zmysłom,
raz po raz zawracałam ku Tobie,
szukając odpowiedzi
na granicy jawy i snu.
Zaniemówiłam i wezbrałam
gwałtownym łez potokiem.
Ze światłoczułym uwielbieniem
wpatrywałam się w Twoich brwi
podniesione łuki,
by chwilę potem kołysać do snu,
utrudzone wędrówką dłonie.
Szelest słów niewypowiedzianych
zabarwił świt ukradkowymi spojrzeniami.
Przysiadłam na krawędzi ust Twoich
spełniona, by cieszyć się
smakiem milczenia.