bez lęku
powłoką istnienia prostego mnie mami
zbyt długo ją deptam by wierzyć że warto
pozwalać wędrować na jawie za snami
a jeśli już musisz to stań się aniołem
i zetrzyj mi rogi na proch księżycowy
niech ziemia je wchłonie by potem z mozołem
otulić mnie w miękkość nieznanej odnowy
gdzie smutek nie sięga a radość się mnoży
w przejrzystość powietrza po dal widnokręgu
gdzie ludzie wciąż wierzą w przesłanie słów bożych
o życiu w pokoju . bez gwałtów . bez lęku
nie mów mi o niebie bo piekło pod nami
a błękit na rogach skutecznie się osiadł
i chociaż poezja wersami wciąż mami
to nawet ja czuję że bywa tak płocha
jak to że stan trwania jest prostym narzędziem
dzielonym przez wieki na wieki i amen
i wybacz lecz puenty tu dzisiaj nie będzie
bo każdy sam w sobie ją musi odnaleźć
.