Słabość
me serca dawno wstało
struchlałe w kącie
na resztkę mnie czekało
Gdy wreszcie wstałem
przez sen wypluty
jak list złowieszczy
ktoś rzucił, że krzyczałem
A ja, że nie znalazłem
do celi nadal kluczy
więc może mnie wykluczyć
z serca swego wcale
Tak stoi pustka we mnie
jak martwe ziarno wody
i nie chce zejść mi z drogi
ta, co zjadła moje nogi
Królowa bogiń szalona
co swoje piękno znosi
nim dla ciebie w oczach skona
rozerwie twoją pierś
jak paczkę słodyczy
i znowu się posili
w nagrodę da ci nici
byś mógł zszyć rany
bo znów powróci
i utka łąkę z krwi
w którą wpadną kwiaty
takie jak ja i może ty