Kochać jest pięknie
który rozpędza chmury.
Kocham i wznoszę się do góry.
Czasem, potykam się,
o słów kamienne stopnie,
kiedy oceniasz zbyt pochopnie.
Czas, gdy dryfuję w łez kałuży,
po prostu strasznie mi się dłuży.
Cichości nicość pustką zieje
i w proch obraca znów nadzieję.
Zdejmij czym prędzej zbroję złości
bo zmarzłam już do szpiku kości.
Rozwińmy więc tęczę przebaczenia
bo potrzebuję przytulenia.
Drzazga wyrzutów w kominku spłonie,
przy ogniu ogrzejemy dłonie.