marzy mi się
zwinnie
lekko powabnie
marzy mi się
twój oddech na mojej skórze
całkiem realnie wyczuwalny
dziwnie bliski
sercu i duszy
zbyt gorący pośród chłodnej nocy
zbyt chłodny w gorących marzeniach
taki namiętny
wypełniony pożądaniem
skrywanymi pragnieniami
uwolnienia się
ze stereotypów
zrzucasz na ziemię
płaszcz bezwstydności
jesteś
w końcu
bezgranicznie
szczęśliwa
naga i prawdziwa
otwarta na wszystko
co moje dłonie i usta
dadzą szalone
co nie nazwane
nie ubrane
w słowa i gesty
szalone
niezaspokojone
przyszło
co nie miało przyjść
zdarzyło się
co nie miało
racji bytu
trwało
spełniało
szalało
zwariowało
nocą gęstą
od nas
i rządz niedokończonych
ciał siebie spragnionych
niespełnionych
we wczoraj i dziś
pomiędzy słońcem
i księżycem
gdy byliśmy jednym
ciałem i bytem
zbyt wulgarny ten byt
chociaż do rymu pasuje
ale jednak piękno psuje
cóż, niech zostanie
ale to nie moje pisanie
czekam
na jutro
bo dzisiaj utonęło
w twoich ramionach
pięknych
nagich
będzie co będzie
piekło zejdzie
na padoły nasze
spełni się co ma spełnić
i dopełnić