pranie
się z zamiarem wyprania
kilku rzeczy
dokładnie 20307
tyle dni przeżyłem
rozwieszam je na sznurze
jak kartki z kalendarza
co rzadko mi się zdarza
coraz bardziej ściskającym krtań
z namaszczeniem mistrza godnym
oddzieliłem czarne od czerwonych
by kolory nie zabarwiły
niekolorowych
mało komfortowych
taka fantazja faceta
przy pralce
klamerkami przybijam mocno
by nie pofrunęły przypadkiem
w marzenia
mają wyschnąć a nie przybierać
innych form
żadnych złudzeń
żadnych pragnień
pranie
ma wisieć
i dojrzewać
do wrzucenia do kosza
i tyle
tej nocnej opowieści
co może się w głowie nie zmieści
życie wyprane
wciąż nieprzebrane
przeorane
trzaśnięcie drzwiami
szafowanie tyglami
nie ma mnie
już nie śnię
było
nie było
się zmyło
pustką okryło
poleciało i nie pytało
co było i będzie
gdy spadnę ze sznura
za słabo przypięty
w otchłań bez dna
co mi to da
gdy będę tam sam
czas wybierania
czy umierania
duszy zamiatania
bez gadania
o tym i tamtym
życiu zatartym
kolanami wytartym
nic nie wartym