*** (Ludzie zniknęli...)
we wtorek,
razem ze swoimi
opuchłymi domostwami
i autostradami,
a Ziemia
ponownie wypełniła się
zielenią i błękitem.
Wody oceanów
obmywały plaże
i klify wysp bezludnych,
a lądy parowały
rozsiewając orzeźwiające
mgły.
Słońce zachodziło
bez westchnień
i spazmatycznych zachwytów,
a nocą Gwiazda Polarna
zażywała wywczasu
pozbawiona obowiązku
pokazywania
drogi.
Nikt nie musiał też
podziwiać i opisywać
bezinteresownych widoków,
a roje motyli
unosiły się
nad niezamieszkałymi
ziemiami.
Żuk gnojarz
toczył swoją kulkę
nie niepokojony
przez nikogo,
a ptaki milczały
rozleniwione gorącym słońcem,
oczywiście z wyjątkiem
rudzika,
który nie mógł
powstrzymać się
od całodziennego
koncertu.