na niby
miraże myśli gusła i czary
w których się nowe słowo otwiera
na dźwięki sylab w poczuciu wiary
że to pomoże mojej małości
bycia człowiekiem zamkniętym w sobie
pomimo tego co się w miłości
powinno mienić najdroższym słowem
w metafizyce wprost niepojętym
a co dopiero gdy moja małość
jest tak pierwotna jak grzechy świętych
których rozgrzesza dozgonna miłość
.
kiedy budzą się koszmary
a świat pod nogami chrzęści
pragnę stać się siłą wiary
że się jeszcze nam poszczęści
na tej naszej płaskiej ziemi
gdzie się wzloty tworzą nagłe
pragnę stać się twórcą niemym
by rozmawiać choćby z diabłem
o kolorze zaistnienia
w czarnej dziurze światła wiary
aby mogły się zamieniać
w cud istnienia złe koszmary
na błękitnej snów planecie
gdzie się czerń tak często wkrada
pragnę stać się dźwięcznym echem
które spełnia się w balladach
o istnieniu barw pierwotnych
pełnych życia i misterii
w słowie prostym w słowie godnym
pragnę zostać rymem wiernym
na tej naszej ziemi płaskiej
gdzie się nagłe wzloty tworzą
po rozmowie choćby z diabłem
stać się małą iskrą bożą
.
nie ma chwili do stracenia
w chwili kiedy czas się miesza
prozą jawy z porą śnienia
i próbuje mnie pocieszać
że to wszystko to na niby
a naprawdę niewiadomo
czy śnię pośród ludzi żywych
czy oddycham drugą stroną
więc nie tracąc ani chwili
w trans paranormalny wpadam
nisko ziemi głowę chyląc
samej sobie odpowiadam
że na niby prawie wszystko
oprócz jednej prawdy małej
że choć jawy jestem blisko
to niczego nie ocalę
.