O Pani co gestem zmieniasz...
Ja złapać Ciebie bardzo chcę.
Ty w czarną noc ciągle uciekasz.
Ja gonię Cię, wyciągam ręce swe.
Jak motyl, nimfa lub rusałka.
Ty ciągle postać swoją zmieniasz.
Ja nie znam nawet twego imienia.
Ja w oczy twe tak mocno zajrzeć chcę.
Z całunów bladych namiętności
cielesność twoją pragnę obnażyć.
I nie wiem co się wtedy zdarzy.
I nie wiem czy to poznać chcę.
Ja w noc za Tobą chyżo zdążam.
Ty wciąż ochoczo umykasz mi.
Ja bez obawy w ślady twoje zdążam.
Ty widzisz to nie mówisz nic.
I tylko tajemniczo się uśmiechasz.
I tylko coś mi z tyłu głowy szepce,
by nie iść dalej by uciekać.
Nie słucham jednak bo za Tobą biegnę.
A może jednak powinienem.
Te znaki wszystkie dookoła.
Te trupy błotem powalane.
Czy wrócić stąd jeszcze dam rade?
I czy w ogóle chcę?