na płótnie malowane
błękitne stawiam żagle
w ramionach co jak łódka
falę za falą nagli
pomiędzy palce wpływa
czułością ust nabrzmiałych
a bryza mnie porywa
i mknie szalona dalej
tam gdzie nas nikt nie woła
oprócz muzyki światła
fal igrających w słowach
liryki której nagła
czułość trąci myśl ową
zamkniętą w morzu magii
jak można odlotowo
błękitem żagle barwić
.
moje to szczęście co w tobie mieszka
i drąży tunel wśród mrocznych ścieżek
biegnąc do miejsca co jeszcze nie zna
błękitu oczu wpatrzonych w ciebie
i w twoje oczy jak w zieleń łąki
ciepłej od kwiatów co pszczoły karmią
takie to szczęście że nie zapomnę
dlaczego biegnę . mimo że czarno
bywa czasami jak w ciemnym lesie
gdzie nawet wilki wyją na próżno
ja jednak biegnę bo wiara we mnie
jest dla miłości iluzją cudną
jej się nie oprzesz choćbyś się starał
taką mam siłę w nogach i duszy
co przezwycięża codzienny marazm
by odnajdować okruchy wzruszeń
.
zagubiłam się w godzinach
którym już nie starcza doby
na nieujarzmiony klimat
autentyczny i swobodny
nic nie muszę . mogę wszystko
wedle woli i pragnienia
byle byś był przy mnie blisko
tak by razem ze mną zmieniać
szarość minut na confetti
rozsypane tuż nad głową
doby która z nami nie śpi
snując bajkę kolorową
o tych dwojgu co podnieśli
ziemię ponad szarość roli
i próbują razem prześnić
czas co realizmem boli
.