Odejść po cichu
jak dym rozwieję, senne marzenie.
Nie robiąc szumu zniknę po cichu,
jak zapomniany kufer na strychu.
Cichutko zamknę drzwi uchylone -
zastąpię "teraz" – tym, co skończone.
Już pogodzona z sobą i światem,
promieniem wzlecę czystej energii,
na wysokości bezkresnej bieli.
Będę, gdzie światła jest trwanie wieczne,
odpowiedzi tylko ostateczne,
jest absolut i pełnia miłości -
przed podnóżkami Pana wieczności.
Tam wiara zamienia się w poznanie.