Stary młyn. Z opowieści mojej babci
zapomniał już młynarza,
a jego żarna pokrył filc kurzu,
nawet wiatr był bezsilny.
Tylko noc wszystko zmieniała,
gdy niebo srebrzył księżyc,
milkły nocne ptaki, wilk zmykał do jamy —
kręciły się skrzydła młyna.
Szeptali ludzie, że diabeł w nim mieszka,
kto wejdzie mu w drogę, straci życie,
w tanecznym rytmie czart głowę ukręci —
bali się odważni.
Magda strach miała w nosie,
nim noc rozpostarła ciemną płachtę.
Weszła do młyna, czekała — dzwon
rozkołysał północ i ukazał się młodzian.
Huknął przed Magdą obcasem,
zaprosił z ukłonem do tańca.
„Hola!” — krzyknęła dziewczyna —
„Nie mnie w takim stroju wirować.”
•„Rozkazuj, czego chcesz.” — skłonił się z galanterią.
•„Przynieś miskę z wodą
i pachnące mydełko.”
Spełnił w mig rozkaz.
•„Muszę mieć barwiczkę na policzki."
Po chwili życzenie było spełnione,
czart uwijał się, jakby był w gorącej wodzie kąpany.
• „Chcę haleczkę, z najcieńszego płótna.” — zażądała.
Znosił po kolei: bluzeczkę haftowaną, spódniczkę w kwiaty, złą — musiał zmienić, kaftanik z cekinami też był nietrafiony,
zapaskę, kokardy, pończoszki, buciki.
Kur zapiął i po dandysie,
skarby Magdy zostały.
Jaga pozadrościła sąsiadce tego dobra,
ledwie się księżyc obrócił,
ona już była w młynie i czekała szczęścia.
Północ wybiła i zjawił się, jakby wyskoczył z pudełka.
Skłonił się nisko, poprosił do tańca:
•„Hyży fircyku, tylko bez guzdrania,
spełniaj wpierw wszystkie me życzenia.
•”„Czego chcesz, o pani?” — skrzywił się nieznacznie.
•„Przynieś mi staniczek,
spódniczkę, bluzeczkę, zapaskę, korale,
pończoszki, buciki, paseczek, husteczkę!”
Noc była jeszcze gwiaździsta, gdy Jaga straciła głowę.
Poranny promyk słońca ujrzał martwą, przystrojoną dziewczynę.
Na drzwiach młyna ktoś napisał kredą:
„Spiesz się powoli, co byś diabłu
nie dał pierwszeństwa i życie zachował.”
