Bajka o krowie Adeli, foce Karolu i bezie Pavlova (a co!)
żyła pewna krówka,
Nie była to bardzo stara
lecz całkiem młoda jałówka.
Słynna na trzy wioski
i kilka znamienitych miast.
Zapytacie z czego słynna?
Z wypieku pysznych ciast.
Jej cukiernicze zainteresowania
zaczęły się od gospodyni podglądania.
Zerkała przez okno podczas dojenia,
wszystko zapamiętywała od niechcenia.
Szybko opanowała tajemne przepisy
na piernik, sernik, miodownik i makowiec,
torcik bezowy, biszkopt i metrowiec,
kokosanki, drożdżówki, eklerki i ptysie.
Pytacie czy to wszystko jadła?
Raczej nie, nie wydaje mi się.
Potem zaczęła podpatrywać wypiek tortów
Tak niby przypadkiem, mówiła, że dla sportu.
Jakby tego było jej mało
zamiast mleka zaczęła dawać kakao.
Na końcu, to chyba było w lecie,
przeczytała w lokalnej gazecie,
że wójt organizuje konkurs wypieku ciast
i uznała, że to wyzwanie dla niej w sam raz,
uznała, że zrobi coś zupełnie szalonego
i zgłosi się do udziału w konkursie z kolegą.
Wszystko byłoby właściwie spoko,
ale jej kolega był morską foką.
Nadała do niego z poczty telegram:
"Karolu czym prędzej do mnie gnaj,
razem stworzymy cukierniczy raj.
Łap samolot, prom lub statek,
potrzebny będziesz mi w czwartek.
Piec będę bezę Pavlova. Adela-krowa"
Nic więcej, tylko tyle informacji,
telegram nadała zaraz po kolacji.
Potem wybrała się do sklepiku
szukać niezbędnych składników.
Podobno kupiła granaty soczyste
i gdzieś zapodziała zakupową listę.
Przypomniała sobie o białkach jaj i cukrze,
czekała na fokę, by wspólnie masę utrzeć.
Foka wpadła w czwartek około 13-ej
i razem zajęły się konkursowym ciastem.
Adela wrzucała do miski wszystko co potrzeba
Karol mieszał, podrzucał miskę wysoko do nieba.
W ten sposób łapał chmurki pierzaste
i mocno potrząsał miską z ciastem.
Białe chmurki były składnikiem tajemnym
i czyniły smak bezy niebiańsko przyjemnym.
Masa bezowa smakowała wanilią i cukrową watą,
wiosennym deszczem i trochę jak słoneczne lato.
Wypiekała się w piecu przez dwa mrugnięcia okiem,
jeden skok przez płot i dwanaście obrotów z podskokiem.
Adela przełożyła bezę słodką, bitą śmietanką,
posypała granatem i zostawiła do ostygnięcia na ganku.
Sama położyła się pod gruszą nieopodal akacji
by oddać się marzeniom o konkursowej dekoracji.
Karol natomiast w jeziorze kąpieli zażywał,
rozmyślając jakiego stylu pływania będzie używał.
Nie był pewien czy foka może pływać żabką,
czy to będzie trudne, czy może pójdzie gładko.
Żadne z nich nie myślało w tej chwili o bezie...
tymczasem pies Burek korzystał z ich nieuwagi ile wlezie.
Nim minął kwadrans krótki, zeżarł bezę całą,
nic oprócz pustego talerza na ganku nie zostało.
Jakież było zdziwienie Adeli i jakież Karola
kiedy odkryli okruchy i radość merdającego ogona.
Nie mieli czym się pochwalić na zawodach cukierniczych,
Adela i Karol musieli obejść się niczym.
Pisali o tym w gazecie na pierwszej stronie,
o bezie Pavlova, o krowie i foce, i o psim ogonie.
Jaki z tego morał całkiem śmiało płynie?
Skupiaj się na celu, bo cel Ci "odpłynie".
Cukierniczy tandem dalej się rozwija,
cukierni "Pod chmurką" nikt nie omija.
Beza ich autorstwa słynna jest już w świecie.
Czy zjecie kawałek? No pewnie, że zjecie :)