Bochenek
dziobać coś warto bo przeżyć trzeba.
Wróżyły ze skórki ochłapu kawałka,
jaki był bochen, czy mąka miałka.
W głowę zachodząc latały wkoło,
zmieniały pułap krzycząc wesoło.
My z lotu ptaka, z naszej pozycji,
powiemy wszystko o kompozycji!
Nie tylko chleba lecz i piekarza,
pomylić nam się nigdy nie zdarza!
Wzrok nasz sokoli, zmysł smaku wielki,
myśmy wróżbitki i tropicielki!
Jak sępy nad głową skrzecząc latały,
okruchów nowych ciągle szukały.
Piekarz zaś tworzył ... nowe wypieki,
pracował codziennie mrużąc powieki!
Od żaru pieca, gdyż w pocie czoła,
formował, zmieniał, znowu kształtował!
Sroki wdychały wciąż dym z komina,
pełna pewności była ich mina!
Czy prawda o chlebie leży w dłoniach,
co go tworzyły z potem na skroniach?
Czy w sroczym zapale i zgiełku głodu,
pełnego resztek pierza i smrodu?
Sroki nie zmienisz ... ona to ona,
niech sobie krzyczy i z głodu kona!
Strasznie dużo dziobania z bezpiecznej odległości ostatnio obserwuję.
Cóż niektórzy chyba szykują się na zimę.
Dam kolor czarny - nie dziobać :)
Komentować ten wiersz wedle uznania mogą osoby aktualnie w gronie przyjaciół :)
Tymczasem przymykam drzwi, mam całą masę przepisów do zrealizowania ...